sobota, 31 stycznia 2015

Dobry Interes cz.1 - JungKook

Jestem po dłu~giej przerwie. Miałam Wam dać SM'owego one shot'a, ale kobieta zmienną istotą jest, więc dostajecie Bangtany.
To opowiadanie dedykuję kochanej Ziołu haraboji ( hehe i tak tego nie czytasz) i jeszcze bardziej kochanej Minio Unnie 





Przez wiele lat żyłem sobie spokojnie z prawie normalną rodziną. Nigdy nie przypuszczałem, że jedna głupia drobnostka może na zawsze zmienić życie tylu osób.

- JungKook oobiaaad! - krzyknęła mama wzywając mnie z progu domu na posiłek.
Radośnie wszedłem do środka wdychając cudowną woń spalenizny.
    Większość ludzi drażni taki zapach, ale po szesnastu latach gotowania mamusi można się
    przyzwyczaić.
    - Co to jest? - spytałem, gdy postawiła przede mną przeźroczystą ciecz i bliżej nieokreśloną potrawę.
    - Kurczak i woda smakowa
    - O jakim smaku?
    - No, a jaki mógłby być? - swoim pytaniem wyraźnie ją rozbawiłem – Oczywiście wody.
    W tym momencie do domu wszedł tata.
    Był jakoś dziwnie przygnębiony, co było dość nietypowe, bo nawet jak miał gorszy dzień, przychodził do nas podśpiewując Gwiyomi.
    Jedliśmy w niezręcznym milczeniu. Pierwszy raz tak robiliśmy
    - Dziękuję – powiedział tata gdy skończył.
    Zamiast pójść do swoich spraw czekał, aż ja również dojem, dając mi tym znak że chce zostać z mamą sam na sam.
    Wyszedłem, ale nie mogłem po prostu iść do pokoju, gdy wyraźnie było czuć, że coś się dzieje.
    Zamknąłem za sobą drzwi kuchni, i cicho się przy nich przyczaiłem.
    - HoSeok, kochanie... - zaczął tata, gdy myślał, że już odszedłem.
    - Co się stało? - mama była bardzo zaniepokojona.
    W pomieszczeniu zapanowała cisza zakłócana jedynie szlochem ojca.
    - Przepraszam... - kontynuował – To miał być interes życia, ale...
    - Nie mów, że jednak z tym nie skończyłeś!
    - No nie, ale przyznaj, że to był genialny pomysł!
    - Jaki? Kradnięcie wózków w sklepie?
    - Skąd miałem wiedzieć, że trafię na monitoring?
    - Nawet się nie tłumacz! Była już rozprawa?
    - Tak.
    - Ile...
    - Dwa lata.
    Na tę wiadomość mama zaczęła płakać
    - I, jak my sobie poradzimy? - rozkleiła się na dobre – Co będzie z Kookim?
    - Będzie dobrze, przecież jest już prawie dorosły. Pamiętaj, że zawsze będę was kochał.
Reszty rozmowy nie mogłem słuchać.
Jak on mógł to zrobić? Przez ten cały czas myślałem, że uczciwie zarabia na życie, a on naprawdę kradł wózki w sklepach.
To było za wiele, jak na jeden dzień.

Następnego dnia nie potrafiłem określić co robiłem poprzedniego wieczora.
    Leżałem na podłodze przykryty kocem. Komuś chciało się nawet podłożyć mi poduszkę pod głowę.
    -Aish! - jęknąłem z bólu podnosząc się.
    Koło mnie leżała kartka, na której pisało:
    Kochany Kookie!
    Wiem, że słyszałeś całą wczorajszą rozmowę, na co mogę przymknąć oko.Jak wiesz opuszczam Was na dość długi czas. Przypuszczam co teraz musisz sobie myśleć, ale to naprawdę nie tak, jak sobie wyobrażasz.
    Zaopiekuj się mamą.
    Jin.”
    Oczywiście...
    Myślał, że jak spróbuje ładnie ubrać całą sytuację w słówka, to mu uwierzę?
    W drodze do kuchni zgniotłem kartkę i wyrzuciłem ją do kosza.
    Na lodówce znalazłem kolejną wiadomość.
    Tym razem od mamy.
    Dziś wracam później. Możesz zrobić sobie wolne”


To były najgorsze lata mojego życia.
Mama musiała znaleźć sobie pracę, w której wychodziła i wracała kiedy spałem.
Ja poszedłem do liceum, gdzie nie było już tak kolorowo. Ktoś rozpuścił plotkę na temat ojca, co nie przyniosło mi dobrej sławy. W sumie jedyną osobą, z którą rozmawiałem był Jimin, ale gdy tylko ukończył liceum zapuścił wąsy i pojechał studiować do Niemiec.

Szedłem do domu w zamyśleniu kopiąc kamień. Bardzo szybko na kogoś wpadłem.

- Przepra... - nie dokończyłem, ponieważ tym kimś był tata obejmujący prawdziwą kobietę.

sobota, 27 grudnia 2014

Jonghyun, Lay i Minho oraz Zdziczały Taemin - Rozdział II (parodia "Felix, Neti Nika")



Trójka kumpli miała spotkać się u Laya, ale jego chłopak mieszkający z nim się rozchorował, więc całe spotkanie trzeba było opóźnić i zorganizować je u Minho, który mieszkał na drugim końcu miasta.

- Jak zawsze chłopak wszystko psuje- mruknął niezadowolony Żaba

Związek hyunga go dobijał. Nie chodziło o to, że był przeciwnikiem tego typu związań. Ma prawo być z kim tylko chce, ale niech  nie dobiera ich w tak bolesny dla niego sposób.
Gdy przyszli do domu Minho Jonghyun został powalony na ziemię.

- Kibum! Tęskniłeś, co? Ale urosłeś!- uradowany chłopak bawił się z psem- Gdzie ty takiego cudownego psa znalazłeś?

To ostatnie było skierowane do Minho, ale on go nie słuchał. Patrzył tylko na nich i myślał o tym, że jak go odda w ręce swojego hyunga dla wszystkich będzie lepiej.
Wszyscy zebrali się w pokoju, który pełnił funkcję salonu, sypialni, kuchni i jadalni. Mieszkanie nie było wielkie, ale chociaż bardzo przytulne, dla tego nie chciał z niego rezygnować mimo, iż stać go było na wiele większe.

- Po co chcesz się z nami widzieć? - zapytał oschle Lay. Ich relacje znacznie się pogorszyły od czasów liceum.
- Chodzi o tę sprawę z Bazyliszkiem. Dla czego chcecie mi tak pomóc z tym zakładem?- dziwił się Minho.
- Chcemy, żeby znów było jak dawniej- powiedział  Jonghyun.
- I żebyś dostał to na co zasłużyłeś- dopowiedział złośliwie Lay.
- Cicho bądź!- skarcił go Dinozaur- Dobrze wiem, że tęsknisz za tamtymi czasami. Wszystkim nam ich brakuje, nie ważne, jak bardzo będziemy się tego wypierać.

Lay zrozumiał, że lepiej się nie odzywać, więc się wyłączył i po chwili spał na kanapie na kolanach Minho.

- Może i tak, ale zauważ, że pojawiły się pewne utrudnienia- chłopak spojrzał na śpiącego Yixinga z głową na jego kolanach. Musiał przyznać, że nawet teraz wygląda uroczo, gdy śpi i nie wie co się dzieje- Naszych relacji nic już nie naprawi.
- Przecież powiedzieliście sobie, że pozostaniecie przyjaciółmi- Jonghyun zrobił smutne oczka.
- To nie jest takie łatwe, jak myślisz. Trudno jest się tak po prostu przyjaźnić z kimś kto cię zdradził, zabrał sympatię z przed nosa, a potem przez przegranie zakładu zmusił do przespania się z Jiminem! Musiałem go związać żeby nic mi nie zrobił!
- Podobno już jesteś hetero, więc nie wiem, dla czego rozpamiętujesz te dwie pierwsze przykrości.
- Jestem, ale urazy cały czas zostają, a nawet jakby znikły to ten ostatni nadrobi je z nadwyżką! A kiedy poznał tego całego Sehuna - to imię wymawiał ze smutkiem i wstrętem jednocześnie- to już w ogóle przestał z  nami wychodzić na akcje bo "co by się wtedy stało z Sehunim"! Moje relacje z tobą też się pogorszyły i cały czas miałem wrażenie, że przychodzisz do mnie tylko dla Kibuma!
- To byłeś w wielkim błędzie. Nawet nie wiesz ile razy Lay mówił mi, że znowu chce łamać systemy, rozkręcać roboty, czy uciekać przed rozwścieczonymi nauczycielami. Ja już nie jestem dość sprawny, a tobie się trochę przyrosło, więc tylko on nadaje się do chodzenia  między rurami. Możemy zapomnieć o tym głupim zakładzie, ale chociaż pomóż nam rozwiązać sprawę Bazyliszka, dla wszystkich robotników. Wiesz, że bez ciebie nie damy rady.

W tym czasie pod wpływem wrzasków obudził się Lay. Chłopakom długo zajęło tłumaczenie mu wszystkiego, ponieważ po przebudzeniu jest prawie nieprzytomny i ledwo rozumie po koreańsku. Gdy w końcu im się udało zrobił wielkie oczy i zapytał:

- Serio bierzemy się za tę sprawę?
- A czy Jonghyunowi matka natura poskąpiła wzrostu? - odpowiedział Minho.
- Yeah! Jak dawno nie pisałem dla nas żadnego programu!.
- A ja dawno nic nie składałem- zauważył Jonghyun.
- To na co czekacie? - Minho już ciągnął ich do Bling blinga- Jeszcze mi wypadniecie z formy!
- Papa Kibum, kocham cię!- zdążył jeszcze rzucić Dinozaur.

Kiedy tylko drzwi się zamknęły Kibum wrócił na swoje posłanie szczęśliwszy niż zwykle. Wiedział już, że  Jonghyun znów będzie u niego stałym gościem.

piątek, 26 grudnia 2014

Jonghyun, Lay i Minho oraz Zdziczały Taemin - Rozdział I (Parodia "Felix, Net i Nika")

Witam wszystkich, którzy tutaj zawitali. Jak można się zorientować po nazwie  jest to blog z gejpopowymi opowiadaniami. Nie będę już przynudzać i dam Wam bardzo krótki, lecz mam nadzieję wciągający rozdział mojej pierwszej parodii yaoyi.


Minho siedział w zakrystii i czekał, aż coś się wydarzy. Fuchę ministranta wziął ponieważ nie raz się słyszało, jak tacy zostawali uprowadzani i różne rzeczy się z nimi działy... Ale nie! U niego jedyną atrakcją był Siwon przychodzący codziennie na mszę.
Myślał już o rzuceniu tej roboty, ale był jeden problem. Założył się ze swoimi kumplami - Jonghyunem i Layem, że dotrzyma w tym póki nie zdarzy się mu jakaś przygoda, albo zje żabę. Chciał uniknąć kanibalizmu, dla tego zostało mu tylko czekać.
Gdy tak siedział zauważył Siwona, więc postanowił skorzystać z okazji.

-  Może pójdziemy razem do lasu?- znów próbował namówić Siwona
- Już ci mówiłem, nie. Dla czego tak cię do tego ciągnie?- odpowiedział Siwek zmęczonym głosem.
- Chcę po prostu... Bliżej cię poznać!
- Jakoś w to nie wierzę...
- Dobra masz mnie! Nie chcę zjeść żaby!
- Kolejny zakład z Jonghyunem i Layem? Pamiętasz jak to się ostatnio skończyło?!
- Tak... ale teraz są inne czasy! I nie ma Jimina w pobliżu!
- I tak masz już gwarantowane piekło, więc chociaż mnie zostaw w spokoju! Do widzenia- mówiąc to odszedł.

Żabie nie pozostało nic innego jak iść do domu. Przed kościołem czekali na niego Lay i Jonghyun.

- Mamy dobrą nowinę- powiedział Lay.
- Co niby?- zainteresował się Minho.
- Obejrzyj w internecie dzisiejsze wiadomości, a się dowiesz...- powiedział tajemniczo Jonghyun, po czym wraz z Yixingiem oddalił się moonwalkiem.
- Aha... Okej...- Minho nie raz zastanawiał się, dla czego właściwie się z nimi kumpluje.

~***~

Przed wejściem do domu musiał wymiziać swojego czarnego teriera rosyjskiego Kibuma. Mimo, iż dawał swojemu pupilowi wiele miłości, ten cały czas smutno leżał na posłaniu i ożywiał się dopiero wtedy, kiedy JongHyun przychodził. Na szczęście zbliża się Boże Narodzenie,więc będzie mógł dać Kibumka chłopakowi pod choinkę.
Gdy w końcu skończył pieszczoty włączył laptopa i zaczął wsłuchiwać się w to co mówił prezenter.

- Dziś po południu w seulskich ściekach pracujący tam robotnicy zauważyli dziwnie poruszającą się postać. Wiadomo o niej tylko tyle, że jest niezwykle pobudzone i zdolne do wszystkiego. Jej ofiara jest kompletnie oszołomiona nie wiele pamięta. Z jej wypowiedzi wynika, że jest to samiec, a jak odchodził przypominał środkowoeuropejską postać z legendy zwanej Bazyliszkiem. Póki policja nie ustali nic więcej, oraz go nie złapie obowiązuje absolutny zakaz wchodzenia do kanalizacji. Mówił dla Was Lee Soman- tym zakończył reportaż.

Minho wolno wyłączył laptopa i z nieco niepokojącym wyrazem twarzy wybiegł na ulicę

- Jeszcze nie wszystko stracone!- krzyczał do przechodnia- Będę mógł żyć, jako zwykły niekanibalski bezbożnik!